
Wieczorem 23 listopada strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego otrzymali wezwanie na ulicę Trocką. W autobusie, który stał na przystanku przy stacji metra znajdowała się zakrwawiona kobieta, która krzyczała i płakała.
Po przybyciu na miejsce kierowca autobusu wskazał strażnikom około 30-letnią pasażerkę, siedzącą na podłodze autobusu. Wokół znajdowały się jej rzeczy osobiste, które sama porozrzucała. Na siedzeniach obok kobiety widać było ślady krwi.
Zakrwawione miała także dłonie i części garderoby. Strażnicy próbowali z nią porozmawiać, ale nie reagowała na zadawane pytania. Funkcjonariusze starali się uspokoić kobietę i ustalić, co się stało.
Dopiero po odsłonięciu jej lewego nadgarstka zobaczyli, że ma świeżą i dość głęboką ranę ciętą, z której obficie płynęła krew. Strażnicy wezwali pogotowie ratunkowe i zaczęli opatrywać ranną. Nie było to takie proste, bo kobieta była mocno pobudzona, szarpała się i machała rękami. Na dodatek nie wiadomo było, czym się pokaleczyła i czy nie zaatakuje strażników. Po chwili funkcjonariusze opanowali sytuację, ucisnęli tętnicę i założyli na ranę opatrunek — informuje straż miejska.
W momencie opatrywania kobiety zadzwonił leżący obok na siedzeniu telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis „dom”. Strażnicy odebrali połączenie. Okazało się, że rodzina od blisko 2 godzin poszukuje kobiety. Wkrótce najbliżsi przyjechali na miejsce interwencji, a po kilku minutach udali się za karetką, która zabrała ranną do szpitala.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Fot. KSM/Targówek bezpieczeństwo
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie